Ważna rzecz do zapamiętania: Porównuj się tylko i wyłącznie do siebie z przeszłości. Nigdy do innych. Bo tylko w odniesieniu do siebie samego możesz zobaczyć swój progres.
Rok to dobre ramy czasowe na analizę. 2024 był dla mnie bardzo rozwijający i intensywny, a przy okazji jakiś taki dziwnie mistyczny. 🔮
Co może się zdarzyć w jeden rok? Co może się zmienić? Według mnie odpowiedź to: wszystko!
Postaram się streścić, ale na pewno wyróżnię kilka kluczowych zdarzeń i lekcji.
Osiągnięte cele
Zazwyczaj na początku roku spisuję sobie listę marzeń (długoterminowych) oraz listę celów na dany rok. 🎯
W 2024 roku moje cele się dość dynamicznie zmieniały i ewoluowały. Pierwszy raz pozwoliłam sobie na taką dynamikę, ale udało mi się spełnić 3 duże zamiary:
1) Zniwelowałam OCD poprzez terapię ERP – to jest moje zaburzenie, z którym się męczyłam przez ostatnie około 10 lat. Zamierzam bardziej rozwinąć temat, ale nie teraz.
2) Zaczęłam uczyć się śpiewu i teorii muzyki, co było moim marzeniem od dawna, ale odkładałam to ciągle w czasie, myśląc, że nie nadaje się do tego.
3) Przeprowadziłam się.
Myślałam też, że udało mi się spełnić jedno z marzeń, czyli zakochać się z wzajemnością, ale niestety okazało się, że jednak nie.
No ale przynajmniej udało mi się pokochać siebie na tyle, żeby to rozczarowanie nie zniszczyło całej mojej miłości, którą mam w sobie. 🩷
Samorozwój
Mocno skupiłam się na swoim wnętrzu, duchowości, odkrywaniu siebie, sensu życia i powołania. Sporo też medytowałam, uczyłam się i rozwijałam zainteresowania. 🌱 Podczas minionego roku, wiele razy czułam jak przeskakuję na kolejne poziomy świadomości i dojrzałości emocjonalnej. Zadziało się mega dużo przełomów i wiele spraw zrozumiałam. 🤯
Pierwszy raz też poczułam, że chcę robić rzeczy, których się bałam. Jestem gotowa żeby brać odpowiedzialność za swoje decyzje, życie i szczęście. W końcu też zapragnęłam jeździć sama autem. Mimo że mam prawko od prawie 3 lat, dopiero niedawno pierwszy raz jechałam samochodem sama. Zrozumiałam, że do niektórych rzeczy po prostu trzeba dojrzeć, a wymuszanie na sobie czegoś, czego nie czujesz, nie ma sensu.
Uświadomiłam sobie jak ważna jest akceptacja, w tym przyjmowanie tego co się dzieje i adaptacja do zmian. I że najskuteczniej ogarniać niestabilność świata zewnętrznego, poprzez budowanie stabilności w samej sobie.
Nauczyłam się autentyczności i że nie mam się czego wstydzić. Zwłaszcza tego, co ludzkie i co moje: swoich emocji, a przede wszystkim siebie. Nawet jeśli parę osób mi próbowało wmówić, że jest inaczej. Uznam to, jako pozytywne przejście przez 'próbę bohatera’. Życie jest za krótkie żeby się siebie wstydzić. 🌷 A jeśli ktoś próbuje Ci wmówić, że jest inaczej, to najwyraźniej on ma z tym problem, a nie Ty!
Zdrowie
Zajęłam się intensywnie swoją terapią. Przeszłam sama przez ciężką terapię ERP na moje długoletnie OCD. Udało mi się bez pomocy psychologa i bez wsparcia nikogo poza sobą, dlatego jestem z siebie ultra dumna, że wytrwałam. 💪 Pierwszy raz od wielu lat czuję, że OCD nie tylko idzie w remisję, ale że naprawdę zdrowieję. Wcześniejsze kilka długich lat terapii z różnymi terapeutami nie przyniosło aż tak ogromnych efektów jak moje własne zaangażowanie. Pracowałam z książką „Pokonać OCD czyli Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne: praktyczny przewodnik” (Cherry Pedrick, Bruce M. Hyman), prowadzącą krok po kroku przez tę terapię. Rzetelność, systematyczność i małe kroki robią wielką robotę. Jednakże jestem wdzięczna za wszystkie terapie, które przeszłam (a było ich sporo, w różnych stylach, nurtach i z różnymi ludźmi). Z każdej coś wyniosłam, a na pewno jestem wdzięczna za psychoedukację i za możliwość poznania tak wielu ludzkich historii. Dzięki temu ja sama jestem bardziej otwarta i bardziej empatyczna. Z jednej strony to trochę obciążające, z drugiej pozwala mi to lepiej rozumieć problemy innych i nawet czasem udaje mi się pomóc im je rozwiązać. 😊
Zaczęłam się też uczyć odpuszczania potrzeby kontroli nad wszystkim. Na razie czasem wychodzi, czasem nie, ale wiem, że to jest do wypracowania. 😀
Udało mi się w kilka miesięcy pokonać wiele lęków, dopuścić do siebie i zrozumieć ogrom rzeczy, które wypierałam, a także przepuścić przez siebie trudne wspomnienia i odczucia. Nauczyłam się, że emocje są cenną informacją od ciała do mózgu, a wypieranie ich to tak jakby nie słuchać samego siebie. 🙉 I że kluczem jest kontrolowanie reakcji, a nie emocji. Bo emocje się pojawiają spontanicznie i mają to do siebie, że przemijają. A to jak na nie reagujemy i jakie reakcje pokazujemy światu to już może nam nawet zaszkodzić.
Nam lub innym osobom.
Co ciekawe, w momencie kiedy zrzuciłam z siebie ciężar niepotrzebnych lęków i zmartwień, zrzuciłam też 10 kg. To też była przesłanka żeby się kompleksowo przebadać, ale skoro wyniki są dobre, to znaczy, że moje problemy ważyły 10 kilo. 😳 Oprócz standardowych badań, zrobiłam sobie też takie niestandardowe, typu rezonans, USG, RTG, gastroskopię (bleee 🤢) i ogólnie wyszło na to, że większość moich objawów to nerwobóle. Niesamowite jak mózg potrafi przerzucić stres na ciało.
No a poza tym to mam różne dolegliwości od kręgosłupa i przez to też pospinane wszystkie mięśnie. Fizjoterapia i ćwiczenia średnio pomagają, ale będę kontynuować diagnostykę w tym roku.
Nauka i praca
Moim ‘twardym’ osiągnięciem jest na pewno zdobycie tytułu magistra zarządzania, ze specjalizacją zarządzanie marketingiem i sprzedażą w marcu. 🎓 W Dzień Kobiet i w moje urodziny przy okazji (więc łatwo mi zapamiętać tę datę).
Ciekawostka jest taka, że były to 7-dme studia, jakie rozpoczęłam i drugie, które skończyłam (pierwsze to licencjat z tego samego kierunku). Po tej ciężkiej przeprawie z magisterką powiedziałam znajomym, że jak kiedyś zechcę podjąć kolejne studia to mają mnie powstrzymać. Jednakże już trzy miesiące później zapisałam się na studia z fizyki. 😆 Dostałam się w pierwszym naborze, ale jednak porzuciłam je na rzecz rozwijania własnej działalności. Zrozumiałam, że nawet mimo ogromnego zaangażowania, moje ciało ma ograniczenia fizyczne, przemęcza się i potrzebuje odpoczynku. Dlatego branie sobie za dużo na głowę to nie jest dobry pomysł.
To też była dla mnie ważna i trudna decyzja. 😓
Poza tym, doszło do mnie, że robię sobie krzywdę, spełniając wciąż oczekiwania i potrzeby, które nie są nawet moje, np. ciśnienie na wyprowadzkę w momencie, kiedy nie byłam na to gotowa albo szukanie pracy na etat, żeby tylko ludzie przestali na mnie wywierać presję. Marnowałam tylko czas.
Pracowałam wcześniej na etacie i w skrócie, byłam cały czas nieusatysfakcjonowana, wykorzystywana i żyłam w trybie przerwania, 'byle do piątku’, 'byle do wypłaty’, 'byle do urlopu’ itp. Tylko, że żyjąc w ten sposób (żeby usilnie utrzymać etat, stałe zarobki i ogólnie dostosowując się do społeczeństwa, a jednocześnie 'zagryźć zęby i robić’, 'najpierw złości potem przyjemności’ itd.), zrozumiałam, że to mnie krzywdzi. Nie zrozumcie mnie źle, ja nic nie mam do osób pracujących na etacie. Ja po prostu wiem, że to nie jest tryb pracy dla mnie. Argumentów mam wiele, ale ten wątek też zapewne się doczeka osobnego wpisu. W każdym razie wolę działać na własną rękę. Nauczyłam się brać odpowiedzialność za to co robię i za swoje decyzje biznesowe czy błędy, nie zasłaniając się przełożonym czy pracodawcą. Zaskakująco trudne okazało się wycenianie swojego czasu, wiedzy i zdolności. Jednakże jest to umiejętność, którą trzeba sobie wypracować i teraz już w miarę potrafię określić wartość mojej pracy. Doszło do mnie też, że bojąc się operować na dużych liczbach, nigdy nie zarobię dużych liczb. 💰
Zdecydowałam się pójść po swojemu, mimo szydery ze strony osób, które we mnie nie wierzyły. Kosztowało mnie to co prawda sporo godzin pracy za darmo i nauki wielu niezbędnych i skomplikowanych rzeczy, ale dzięki temu czuję się na to dobrze przygotowana. 💼
No i niedługo zamierzam zarejestrować działalność gospodarczą. W międzyczasie działam też z projektem fundacji, do którego powoli rekrutuję zespół. 🤫
Tak to jest spory krok dla mnie, bo wiązał się z masą lęków, przez co długo to odkładałam.
Nie chodzi o to żeby się nie bać, ale żeby działać mimo strachu. To jedno z mądrzejszych zdań, które kiedyś usłyszałam czy tam przeczytałam. 🦉
Uczę się też bycia nieperfekcyjną i odpuszczania presji, którą na siebie narzucam ja sama lub inni. I pytać siebie za każdym razem kiedy ją czuję: „czy to jest moje? I czy to jest mi potrzebne?”.
Podsumowanie miesięczne
Generalnie wyciągnęłam masę lekcji z wydarzeń tego roku. Tak myślę, że je również spiszę jako osobny post i podlinkuję tutaj. A poniżej skrótowe podsumowanie miesięczne.
🔹Styczeń – to było tak, że weszłam na chwilę, a zostałam na dłużej, konkretnie na jammach w Over The Under Pub. Poznałam wielu inspirujących ludzi. 💡 Zmotywowałam się do nauki muzyki i śpiewu oraz do dokończenia niektórych tekstów piosenek/wierszy. Wtedy też zaczęłam coraz bardziej intensywnie wchodzić w procesy medytacji. 🧘♀️ I doświadczać ciekawych stanów umysłu oraz ciekawych 'zbiegów okoliczności’ (tak zwanych 'synchroniczności’ wg. C.G. Junga). I ogarnęłam, że wszystko się dzieje po coś, a każdy człowiek, którego w życiu spotkałam, nawet jeśli przez niego cierpiałam, tak naprawdę nauczył mnie czegoś. Najwyraźniej potrzebowałam takich sytuacji w tamtych momentach życia. Choć niektóre lekcje dotarły z opóźnieniem nawet kilkuletnim. No i mogłyby być przekazane trochę subtelniej. 😀 Jednakże wiem, że bez tego nie byłabym prawdopodobnie tym, kim jestem dzisiaj.
🔹 Luty – wspominam jako miesiąc intensywnej pracy terapeutycznej nad ekspozycją i pohamowanie reakcji (wspomniana wcześniej terapia ERP). Sporo dowiedziałam się o funkcjonowaniu mózgu i o tym jak można na niego wpływać dzięki jego neuroplastyczności (jeszcze pewnie będę o tym pisać, bo to mega ciekawy temat). No a poza tym doceniłam siłę jaka tkwi w zdrowym odżywianiu, piciu wody, ogólnie dbaniu o ciało. Bo jest ono przecież połączone z umysłem i jedno na drugie mocno wpływa (odsyłam do przykładu wyżej, gdzie pisałam o badaniach i nerwobólach xd). No i odkryłam też moc chwili obecnej, bycia w 'tu i teraz’, uważności. Zaczęłam chodzić na rutynowe wieczorne spacery, ograniczyłam też użycie telefonu. To robi dużą robotę i serio polecam.
🔹 Marzec – tutaj obroniłam pracę dyplomową i zdobyłam tytuł magistra zarzadzania. Tak mnie ten proces wykończył, że nie chciało mi się już nic dalej robić, ale jednak nie wyobrażam sobie życia bez rozwoju. Po studiach chciałam jechać na Erasmusa absolwenckiego do Hiszpanii i na to się nastawiłam. 🌞 Tylko też wtedy pojawił się powód żeby zostać. Stwierdziłam, że ostatecznie może to nie jest to czego ja faktycznie chcę albo po prostu nie jest to dobry moment. I doszłam do wniosku, że jednak w moim życiu bardziej liczą się relacje. Akurat wtedy rozwijała mi się jedna ciekawa. Ostatecznie wyniosłam z niej dużo lekcji o sobie. W marcu też przeszłam rehabilitację na kręgosłup i zakończyłam cały ten pakiet badań. I serio, odkąd przytyłam z 15 kg w 2020 roku (nie była to duża waga wciąż, ale całe życie byłam bardzo szczupła, więc było to dość 'nienormalne’ dla mnie), tak ogólnie ta waga mi się trzymała aż do początku 2024 roku. A to nagłe schudnięcie okazało się nie chorobowe, bo jestem zdrowa, a wystarczyło tylko zrzucić z siebie niepotrzebne balasty, 'warstwy ochronne’ i uwolnić z ciała napięcie i lęki. Brzmi może jak dieta cud, ale w sumie no innego wytłumaczenia nie mam. 😆
🔹 Kwiecień był miesiącem trudnym oraz bolesnym. Też tutaj się zrodził jeden fajny pomysł, który zamierzam wykorzystać w projekcie fundacja. Odważyłam się też pierwszy raz sama sobie ściąć włosy. 💁♀️
🔹 Maj – miałam tutaj okropny kryzys tożsamościowy, nie wiedziałam kim jestem i jakie słowa są naprawdę o mnie, a jakie są złośliwościami ludzi. Jednakże poradziłam sobie i zaczęłam wracać do żywych i znów się otwierać na ludzi.
🔹 Czerwiec był fajny, zapisałam się na studia, ale jednocześnie czułam presję znalezienia pracy. W ogóle to w tak krótkim czasie zadziało się tak dużo rzeczy, że stwierdziłam wtedy, że czas to jest iluzja. Ciekawe jest to, że medytując regularnie, czułam coraz ciekawsze przeżycia z tym związane. Zaczęłam też stosować techniki uwalniania (więcej o tym mówi Dr Hawkins), odblokowywania traum z ciała i uzdrawiania poprzez umysł. 🧠
🔹 Lipiec to był czas głębokiego rozkminiania. Dzięki interesującej, choć trudnej znajomości, nauczyłam się dojrzałej komunikacji, klarownej i bez niedomówień. A poza tym odkryłam mechanizmy, które we mnie działają przy przywiązywaniu się do określonych typów ludzi. Tu też miałam stresy bo Kacper (mój królik 🐇) mi zachorował na EC (to taka królicza choroba, która powoduje zmiany neurologiczne, w tym kręt szyi. Leczy się ją podając codziennie leki przez ok. miesiąc). Uczyłam się wtedy odpuszczać stres, że zrobię mu krzywdę albo coś zrobię nie tak i umrze. Przyjęłam, że robię tak jak umiem najlepiej w danym momencie. Uświadomiłam sobie jak bardzo mi zależy na moich królikach i jak bardzo nie chcę żeby cierpiały. Nauczyłam się dzięki temu też szanować relacje, które mam.
🔹 Sierpień był miesiącem, w którym znów się otworzyłam i znów wyszłam na przeciw ludziom. Mam zawsze taką naiwną myśl, że ja wszystko wytrzymam, a moja miłość pokona każde zło, ale za każdym razem zostaje to poddane testom. Jednakże nauczyłam się, że mogę postawić granicę i zwrócić komuś uwagę na jego nieodpowiednie zachowanie wobec mnie. I że to on powinien się czuć z tym niekomfortowo, a nie ja. Nie muszę być zawsze i dla każdego wyrozumiała i nie muszę wiecznie przymykać oka na coś co mi nie służy. Nie muszę, a nawet nie powinnam walczyć żeby utrzymać w moim życiu ludzi, którzy nie chcą w nim być. Tym lepiej dla mnie, że życie zweryfikowało na kogo mogę liczyć.
🔹 Wrzesień był trudny pod względem relacji i decyzji z nimi związanych. Był też miesiącem porządkowania sobie dzieciństwa, wspomnień, odblokowywania terapeutycznego oraz przerabiania trudnych przeżyć z tego okresu. Dużo pracy z tzw. 'wewnętrznym dzieckiem’. Zainteresowałam się też tematem traum pokoleniowych. Ostatecznie zmierzenie się z ciężkimi sytuacjami z przeszłości okazało się uwalniające. A poznanie pewnych historii mojej rodziny pomogło mi poukładać sobie w głowie różne schematy i mechanizmy, które działają w niej do dziś, w tym i długo działały we mnie. Odkryłam, że teraz, jako dorosła osoba, mogę się ich oduczyć i nauczyć się siebie od nowa i wykreować sobie świat i życie dokładnie tak jak chce. I że wszystkie potrzebne mi zasoby mam już w sobie. Duży wpływ miały też na to teorie kwantowe, które rozkminiałam w tamtym czasie. Poza tym, znalazłam opinie o mnie, pisane przez opiekunki z przedszkola i podstawówki. Bardzo były motywujące i miłe. 🥹 Już wtedy byłam dzieckiem sukcesu. xD Zauważyłam jednak jak bardzo rozdzieliłam się od tamtej Kasi na przełomie lat, jak bardzo sama siebie odrzuciłam i jak bardzo za sobą tęsknię. I ile trudnych chwil musiałam przeżyć, że tak bardzo się od siebie odłączyłam. Ostatecznie porzuciłam wszystko, w co do tej pory wierzyłam. Podważyłam sama swoje własne zdanie. I to był tak ogromny przeskok. Dzięki temu mogłam zbudować swój świat i swoje życie na nowo, bez szkodliwych mechanizmów z przeszłości i tym razem na takich warunkach, które ja chcę, a nie które zostały mi narzucone. To było dla mnie przełomowe.
🔹 Październik był miesiącem kiedy zaczęłam potężnie weryfikować co jest moje, a co jest opinią lub presją, narzucaną przez innych. Uczyłam się żyć w prawdzie i być w prawdzie i zauważać w jakich sytuacjach życia potrzebuję manipulacji lub nieszczerości żeby sobie poradzić z tą sytuacją. Zaczęłam też studia z fizyki i miałam milion planów i ambicji, w tym żeby wyjechać do USA na wymianę. Ostatecznie porzuciłam to na rzecz czegoś co bardziej ze mną rezonowało. Wzięłam się intensywnie za biznesplan dla fundacji. Generalnie odkryłam, że decyzje i plany można zmienić i że można zaczynać od nowa więcej niż raz, a nawet co chwila. Nikt tego nie sprawdza. Nie trzeba się kurczowo trzymać raz obranej drogi, zwłaszcza jeśli Ci ona nie służy lub jeśli bardziej po prostu służy Ci coś innego.
🔹 W listopadzie odkryłam swoje powołanie i wyklarowała mi się wizja przyszłości. Odważyłam się żyć według tej własnej wizji. Nie muszę się godzić na życie, osoby czy ich zachowania, które mi umniejszają. Oprócz planowania przyszłości, uczyłam się cieszyć tym, co jest aktualnie i tym, że po prostu jestem. Uczyłam się też, że mogę być nikim dla kogoś i że to nie definiuje mojej prawdziwej wartości. Zrozumiałam, że nie jestem odpowiedzialna za emocje, a tym bardziej reakcje innych ludzi oraz że nie muszę wszystkim pomagać. Zwłaszcza jak ktoś tej pomocy nie chce przyjąć. Co więcej, nadmiernym zaangażowaniem mogę jeszcze nawet pogorszyć sytuację. Niektórzy po prostu w danym momencie czy etapie życia nie są w stanie przyjąć niektórych rzeczy. I to jest normalne. I znowu sobie obcięłam włosy, na bardzo krótko, czego się totalnie bałam. Metaforycznie pozbyłam się potrzeby pielęgnowania czegoś co i tak już jest zniszczone i martwe. Swoją drogą, ostatni raz podobną fryzurę miałam w przedszkolu. Ogarniałam też temat traumy 'porzucenia’ w przedszkolu i porodu. To niby nic dla dorosłego, ale dziecko nie jest w stanie tego objąć swoim małym niedorozwiniętym jeszcze układem nerwowym. A ciało to pamięta i podświadomość też koduje wszystko, nawet jeśli na poziomie świadomym to wyparliśmy. I to jest po prostu trudne. Nauczyłam się sobie samej współczuć.
🔹 Grudzień też był trudny. Zachorował mi Baranek (królik) i sama też czułam się choro. I w sumie do teraz mi jest jakoś ciężko się sobą zaopiekować i sobie pozwolić na regenerację. Wciąż uczę się dopuszczać do siebie przykre prawdy, w które nie mogę uwierzyć ani ich zaakceptować. Uczę się przyjmować rzeczy takimi jakimi są i mimo wszystko być za nie wdzięczna. Próbuję podchodzić do tego z refleksją i pytaniem: 'czego miało mnie to nauczyć?’. Ponadto próbuję dopuścić do siebie, że nie muszę nikomu niczego udowadniać i że mogę żyć dla siebie. Ważne żebym ja się ze sobą dobrze czuła i sama się ze sobą dobrze bawiła. Staram się rozpoznawać i doceniać ludzi, którzy naprawdę chcą mnie poznać i mnie wysłuchać, którzy mi kibicują i dla których jestem ważna.
Dziękuję za ten rok
Dziękuję za wszystkie osoby i za wszystkie sytuacje, które mnie spotkały i wszystkie chwile – dobre i złe, bo dzięki nim tak wiele się nauczyłam.
A ile razy w tym roku miałam wzlotów i upadków, to nawet nie chce mi się liczyć. 🫤 Ile razy zwątpiłam w siebie w to co robię i to co myślę, a nawet czuję. Ile razy odbudowywałam się od nowa. Zauważyłam ogólnie, że coraz łatwiej mi to idzie, bo chyba zbudowałam w sobie rezyliencję psychiczną – że zbyt stabilna jestem w środku żeby cokolwiek z zewnątrz mogło mnie powalić.
To wszystko o czym piszę jest niby takie oczywiste, ale jedna rzecz to przyjąć to wszystko do wiadomości i w ogóle to zauważyć, druga to przyjąć to do siebie i uświadomić sobie to na poziomie głębokim, świadomym, a trzecia to wdrożyć w życie codzienne i używać.
Mam nadzieję, że może kogoś to zainspiruje. Trzymam kciuki i dacie radę. ❤️
Jakie plany i postanowienia na 2025?
W planach mam rozwój biznesu i otworzenie fundacji. Ale o tym więcej opowiem w swoim czasie.
Poza tym chcę kontynuować prowadzenie tej strony. To jest mój prywatny projekt, robię to za darmo, for fun. A jeśli kogoś to zaciekawi lub zainspiruje, to tym bardziej będę zadowolona. 🥰
Poza tym, moje postanowienia noworoczne to:
- żyć całą sobą, przyjmując wszystko co od życia dostaję, ze wszystkimi jego radościami i bólami,
- odpoczywać kiedy tego potrzebuję,
- prosić o pomoc, żeby za bardzo siebie nie obciążać,
- odpuszczać staranie o uwagę ludzi, którzy nie chcą mnie w swoim życiu,
- cieszyć się tym, że oddycham.
I wam życzę tego samego. Kochajcie siebie i siebie nawzajem, dbajcie o siebie i o relacje, które są dla was ważne. 🫂
Życzę wam odnalezienia szczęścia, wewnętrznego spokoju i harmonii, a tym, którzy już to mają, życzę ciągłego wzrastania w miłości.
Życie jest za krótkie żeby żyć w sposób, który was nie satysfakcjonuje.
Życie jest za krótkie żeby się wstydzić autentycznego siebie.
I wszyscy zasługujecie na szczęście, miłość, szacunek, docenienie i spełnienie. Tak domyślnie, nie musicie o to walczyć. Więc przyjmijcie to! 💕
